Pamiętam, jak kiedyś przyjaciel powiedział mi „jeśli będziesz robić coś i nie będziesz wierzyła w to, że się uda, to nawet nie musisz zaczynać, bo to i tak do niczego nie doprowadzi”. Czasami możemy mieć gorszy start od kogoś, słabsze umiejętności, mniejsze doświadczenie, ale i tak odniesiemy większy sukces, bowiem wierzymy w powodzenie naszej misji. A że wszelkie przeszkody i bariery siedzą w naszej głowie, to najlepiej po prostu ich nie kreować. Wiesz – jak to mówią, wszystkie złe scenariusze najczęściej wydarzają się tylko w umyśle.
Więcej Ci powiem, bo widzę, jak niekiedy się się krygujesz za pochwalenie siebie samego. Po co? Skoro umiesz coś robić, świetnie Ci to wychodzi, odnosisz sukcesy, albo po prostu – podobają Ci się efekty Twojej pracy, to nie ma co się sztucznie hamować. Polska mentalność ma to do siebie, że w złym tonie często jest mówienie z zadowoleniem o swojej osobie. Lepiej jest siebie skrytykować, nie przyjąć komplementu, nie zgodzić się z pochlebną opinią niźli stanąć prosto, podnieść głowę i powiedzieć „tak, wyszło mi, podoba mi się, zrobiłam to”.
Człowiek, który wierzy w siebie, zna swoją wartość, ceni sobie swoją pracę, nie musi od razu być zadufanym w sobie bufonem. Ja na przykład lubię to, czym się zajmuję, uważam, że wychodzi mi to całkiem nieźle, cenię sobie swoje pisanie i fotografie, wiem, że to, co robię, ma sens, ręce, nogi i wartość dodaną. Mówię o tym głośno, nie uważam, bym miała się kryć ze swoimi zasobami czy talentami. W imię czego? W imię fałszywej skromności? Zasad? Konwenansów? E tam, bullsiht.
Nigdy nie przemawiało do mnie myślenie na zasadzie „a bo nie wypada”. Nie wypadają to zęby stałe w kwiecie wieku. Nie przemawiało też do mnie godzenie się z losem, poddawanie, machanie ręką. Chcę coś zrobić, to to robię. Chcę coś osiągnąć, to po to sięgam. Nie rozumiem, to dopytuję. Popełniam błędy, to je naprawiam. No ale nie mówię „to się na pewno nie uda”, „ja nie umiem”, „to nie dla mnie”. Czuję coś, to działam.
I zawsze, ale to zawsze wierzę w siebie i w to, że sprawy potoczą się pomyślnie. Gdy mam kontrolę służb mundurowych na postoju, policjant mówi mi „ale nie jest pani żółwiem” i wygląda na mało miłego, to i tak wiem, że niczym nieprzyjemnym się to nie skończy, a gość machnie ręką. Gdy moje psy obszczekają kogoś w parku, nie klnę na czym świat stoi, a uśmiecham się grzecznie i mówię „przepraszam” i nie zakładam, że teraz to będę słuchała tyrady o mojej głupocie albo o niebezpieczeństwie. Nie widzę złych efektów końcowych moich działań tam, gdzie ich nie ma – z góry zakładam sukces, albo ewentualnie wyciągam wnioski z porażki.
A jeśli i Ty działasz, tak samo, to powiem Tobie jedno – nie blokuj się, nie wyrzucaj sobie, nie chowaj tej swojej (dobrej) dumy do kieszeni. Jesteś super, to się tym dziel ze światem, mów głośno, nie bój się walczyć o siebie. No przeca – nie po to ciężko pracujemy na swój sukces, nie po to poświęcamy godziny na doskonalenie siebie, wydajemy kasę na kursy albo na sprzęt, zarywamy noce, pokonujemy kilometry, żeby teraz mówić „a coś Ty, to takie nic”. Sorry, nie kupuję tego.
Fanpage Pisadła i teksty Luszyńskiej znajdziecie TU.