Drogi Ty, który boisz się odpowiedzialności,
Zanim wzięłam się za pisanie tego Listu, sprawdziłam w słowniku, czym w zasadzie jest ta odpowiedzialność. Powiedział mi, że jest to:
odpowiadanie za swoje czyny lub/i przyjęcie na siebie obowiązku zadbania o kogoś lub coś.
Przez chwilę popijałam herbatę i się nad tym zastanawiałam.
Jest tak, że niektórzy dorastają szybciej. Stają się rodzicami swoich rodziców, rodzicami swojego rodzeństwa, rodzicami dla samych siebie. Niektórzy nie siedzą zamknięci w bańce beztroski, ale twardo stąpają po ziemi, świadomi tego, że ich czyny mają swoje konsekwencje. Cała reszta o tym nie wie. Reszta nie rozumie.
Wiesz, znam pewną osobę, która nie bierze na siebie odpowiedzialności nawet wtedy, gdy kupuje sobie spodnie. Staje przed półką, patrzy na mnie i pyta: „Które ci się podobają?”. Rozkładam ręce i odpowiadam: „Ale to tobie mają się podobać’. Słyszę: „Nie wiem, co mi się podoba. Wszystko mi się podoba”.
Zastanawiałam się, skąd to się bierze, bo na pewno nie jest to jedynie kwestia niezdecydowania. W końcu wybranie spodni to nic wielkiego, podobnie jest z butami, czy torebką. Powiedzmy, że problem może się pojawić, gdy kupujemy auto albo dom. Wtedy suma pieniędzy jest większa, ale czy tutaj na pewno chodzi o gotówkę?
Być może w chwili, w której ktoś powie tej osobie, że spodnie mają fatalny krój, jej głowa będzie spokojna i pomyśli: „Nie ja wybierałam”. Nie będzie martwić się chybionym wyborem, bo przecież ktoś inny podjął decyzję, czyż nie?
Unikanie odpowiedzialności często wiąże się z brakiem wyboru, wiesz? Wiąże się z kupowaniem spodni, które Ci się nie podobają. Wiąże się też z szansami, które umykają gdzieś pomiędzy jedną chwilą a drugą. Wiąże się to z odkładaniem zmiany na potem.
Nie jestem typem, który musiał wziąć na siebie tonę odpowiedzialności, nie odczuwam tego w ten sposób. Kiedy pod naszym mieszkaniem pojawił się kot-przybłęda, dokarmiałam go, wiedząc, że się przyzwyczai, ale będąc jednocześnie świadomą tego, co wszyscy powtarzali: „To odpowiedzialność”. Chciałam dać mu dom, jednocześnie obawiając się wzięcia tego na klatę. Bo zawsze istniała szansa, że sobie z tym nie poradzę.
Licho żyje i ma się dobrze. Pozbyliśmy się pcheł, świerzbu i robaków. Na szyi ma obrożę z kokardą, a teraz właśnie biega po pokoju i bawi się bombką z choinki. Nie było tak trudno, chociaż może jeszcze kiedyś będzie. Dzisiaj z pełną świadomością (i odpowiedzialnością!) mogę powiedzieć, że było warto. Czuję to szczególnie, kiedy przychodzi wieczorem do łóżka spać, liże mi ręce, albo po prostu się przytula. Wiem, że zrobiłam dobrze.
Odpowiedzialność nie zawsze wiąże się z kupnem spodni, bądź przygarnięciem zwierzęcia (chociaż to drugie jest ogromną odpowiedzialnością, pamiętaj). Wiem jednak, że branie jej na siebie wzmacnia Cię. Człowiek, który nie boi się odpowiedzialności, jest wolny.
W słowniku dodałabym jeszcze jedno zdanie:
Odpowiedzialność to podejmowanie ryzyka.
To przyjęcie do wiadomości, że może mi się nie udać, ale mimo to chcę spróbować. Bo warto.
Możesz bać się zakochać i być kochanym. W końcu na zawsze stajesz się odpowiedzialny za to, co oswoiłeś („Mały Książę”, Antoine de Saint Exupery). Jedyny problem polega na tym, że jeśli nie podejmiesz ryzyka, nigdy nie zrozumiesz czym jest miłość. I to można odnieść do każdego aspektu życia.
Regina Brett powie Ci:
Jeśli o nic nie prosisz, niczego nie dostaniesz. Więc proś. Czasem usłyszysz „tak”, czasem „nie”. Ale jeśli nawet nie zapytasz, odpowiedź zawsze brzmi „nie”. Sam jej sobie udzieliłeś.
Branie na siebie odpowiedzialności to trochę proszenie losu, by był łaskawy. A jeśli prosisz… Spójrz do góry.
Inne Listy Justyny: TU i TU.
Definicja słowa „odpowiedzialność” STĄD.
Piękne słowa. Dziękuję 🙂
Ja też dziękuję i polecam się na przyszłość 😉