Kulę się, czekam na cios. Po chwili pada grad słów. Krytykujesz mnie. Mogłam napisać to inaczej, powinnam była bardziej się postarać. Zawsze robię po swojemu, ale i tak najczęściej to, co zrobię, wcale nie wychodzi. Tyle dla mnie poświęcasz, więc ja, chociażby z przyzwoitości mogłabym być wdzięczna i dawać z siebie wszystko. Cały czas chcę iść swoją ścieżką i wszystkim wiecznie robię pod górę. Inne dzieciaki słuchają rodziców i robią to, o co są proszone, a ja wciąż zawodzę. Mam osiem lat.
Stoję pod drzwiami. Czekam na wyniki. Po chwili wychodzi ona. Wysoka, szczupła, w okularach w rogowych oprawkach. Ściąga je z nosa, odchrząkuje i mówi „zapraszam do gabinetu”. Spędzam tam dwie godziny. Słucham o tym, że moje plany nie mają przyszłości, że powinnam zrewidować swoje założenia. Że ze sztuki nie da się wyżyć, a ja zawsze byłam taką pilną uczennicą. Doradza, bym jednak wybrała inny kierunek, tam będę czuła się pewniej, a i zawód zdobędę bez problemu. To dzień składania papierów na studia. Mam dziewiętnaście lat.
Nastawiam wodę na herbatę. Mam na sobie krótki sweterek w wisienki i opaskę na włosach. Słyszę trzask drzwi wejściowych, prostuję plecy. Muszę im wreszcie powiedzieć, nie jestem już dzieckiem. Wchodzą oboje do pokoju, płaszcze wieszają na oparciu krzeseł. Widzę, jak bardzo się postarzali w ciągu ostatnich paru lat. Myślę sobie, że w końcu będziemy wobec siebie równi, że już nie muszę się bać. Gdy przy deserze opowiadam o swoich planach, nagle znowu mam kilkanaście lat, idę do gimnazjum i czuję, że czegokolwiek nie powiem, i tak będzie źle. Nie powinnam podejmować tej decyzji, bo zrujnuję sobie całe dotychczasowe życie, wniwecz pójdą wszystkie moje osiągnięcia i plany. Przecież to dla mojego dobra, oni chcą mi pomóc. Rezygnuję. Jestem przed trzydziestką.
Układam włosy, na policzki nakładam róż. Szminką maluję usta. Wokół nich widać już zmarszczki, podobno to od uśmiechu, cieszę się. Idę do kuchni, wyciągam talerze, na patelni rozbijam jajka, zaczynam smażyć jajecznicę. W międzyczasie prasuję Twoją koszulę i moją spódnicę. Po chwili wychodzisz z gabinetu, w pośpiechu łapiesz kubek z kawą, zakładasz koszulę, wiążesz krawat. Mówię Tobie parę rzeczy, tych ważnych, w końcu cały tydzień byłeś w delegacji. Chcę się tym z Tobą podzielić. Zbywasz mnie krótkim westchnieniem. Ty to załatwisz, zrobisz za mnie, ja i tak sobie z tym nie poradzę. Wychodzisz. Po moim policzku płynie samotna łza, żłobi wąwóz. Dobiegam pięćdziesiątki.
Ona całe życie słucha, że mogłaby lepiej, inaczej. Że jej nie wychodzi, że nic nie wie. Ktoś zrobi to za nią, bo przecież sobie nie poradzi. Całe życie styka się z „a nie mówiłem?”. Ktoś zawsze uważa, że jego racje są bardziej słuszne, że te znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości. Jej zdanie znaczy tyle, co nic.
A ja Ciebie znam, znam te Twoje słowa. Słyszałam Cię parę razy w życiu. Mówiłeś mi, że nie powinnam tam iść i tego nie robić. Że lepiej byłoby, gdybym została w domu, bo gdyby kózka nie skakała… Mówiłeś, że popełniam błąd, że będę później żałować. Że kiedyś upadnę tak mocno, że już się nie pozbieram. Gdy ja skakałam pod sufit, zawsze ściągałeś na ziemię. A później Ty powiedziałaś, że nie lubisz, jak się tak cieszę i emocjonuję, więc totalnie zamknęłam się w sobie i do dziś nie mamy kontaktu.
Wiesz, co Ci powiem? Zamknij paszczę. Rzygać mi się chce, jak Ciebie słucham. Jak słucham Twoich dobrych rad, próśb i zaleceń. Super, super, że masz więcej lat ode mnie i dużą ilość doświadczeń. Ale zasadniczo, to aktualnie guzik mnie to obchodzi, bo wolałabym nauczyć się na własnych błędach. Spaść i się potłuc, by być mądrzejszą. Iść swoją ścieżką, a nie tą zasugerowaną przez Ciebie, bo to i tak ja będę ponosiła konsekwencje tych decyzji. Pomylić się i musieć zbudować swój świat na nowo. Odbić się od ściany, od dna, od drzwi. Pozwól mi.
Ten raz w życiu zamknij się i po prostu patrz. Uszanuj mnie, moją przestrzeń i wybory i pozwól mi być. Nie mów mi, co i jak, dopóki o to nie poproszę. Nie radź mi, jeśli nie zapytam. Nie miej swojego zdania ponad moim, bo nie chcę go słyszeć. Choćbym i nie miała mieć racji – to mój problem, ja będę musiała to przyznać. Ten jeden raz po prostu udawaj, że nie wiesz.
Fanpage Pisadła i teksty Luszyńskiej znajdziecie TU.