Ostatnio spełniłam marzenie z dzieciństwa i kupiłam sobie aparat natychmiastowy. Kojarzycie? Taki kolorowy, co to od razu wypluwa zrobione zdjęcie i generalnie jedna trzecia ludzkości odradza kupowania tego sprzętu, bo to droga zabawa.
A kilka miesięcy temu spełniłam inne marzenie i jak głupio by to nie brzmiało – kupiłam wielką pluszową lamę. Ma na imię Amelia i właśnie leży obok mnie na łóżku.
Marzę też o podróży na Islandię i własnym domu, ale te marzenia muszą poczekać, bo do ich realizacji potrzeba nieco większych zasobów gotówki, niż do kupienia pluszowej lamy.
Jak byłam mała i rówieśnicy planowali, kim będą w przyszłości, ja w sumie nie miałam jakichś konkretnych planów, poza jednym – mieć dużo pieniędzy. Niekoniecznie, jako księżczniczka, piosenkarka, czy aktorka. Mogłam zostać bizneswoman, chodzić w ołówkowych spódnicach i szpilkach i robić cokolwiek, ale tylko pod warunkiem, że dużo bym zarabiała.
Mówi się, że dzieci nic nie rozumieją, ale zbyt często okazuje się, że widzą i rozumieją wcale nie mniej niż dorośli. Dlatego, jeśli mała ja widziała, że rodzice mają dość mroczny finansowo czas, sądziłam, że sama nigdy do tego nie dopuszczę. Już wtedy wiedziałam, że tego nie chcę.
Potem nieco podrosłam i zaczęłam głośno mówić o tym, że pienądze znaczenia nie mają, bo liczy się zdrowie i rodzina. A później dorosłam jeszcze bardziej i dostrzegłam rodziny, rozpadające się przez kłopoty finansowe i zbiórki na leki, mające uratować dziecięce życia. Zresztą, nie tylko dziecięce.
Najpierw sądziłam, że miłość jest ważniejsza od gotówki, a potem obejrzałam film „Zakochana Jane” i długo go trawiłam, nim zrozumiałam, że miłość to czasem za mało. Miłość czasem nie wystarczy.
Nie zrozumcie mnie źle. Nie chcę teraz, byś myślał o mnie jak o pozbawionym uczuć potworze. Nie jestem fanką ciągłej pogoni za pieniądzem. Ważniejsza jest moja rodzina, moja miłość, moje pisanie, mój kot i moja wolność. Ale jednak jedno nie może istnieć bez drugiego.
Nie ma wolności bez gotówki.
Cenię sobie niezależność. To, że jak coś chcę, to po to sięgam, a nie pytam kogoś o pozwolenie. Dlatego na siebie zarabiam. Dlatego, gdy coś chcę, to robię wszystko, by to zdobyć, zamiast wzdychać w nadziei, że ktoś zrobi to za mnie.
Pieniądze szczęścia nie dają. Nie przytulą do snu, nie zorganizują piątkowego wieczoru, nie opowiedzą tak słabego żartu, że aż chce się śmiać.
Ale mogą ułatwić życie. I w tym miejscu chyba powinniśmy postawić kropkę.
Fanpage Pisadła i teksty Luszyńskiej znajdziecie TU.
1 thought on “”
Comments are closed.