Łatwo złapać się w tę pułapkę. Zupełnie jakby wszechświat po tysiącach lat pozwalania na to, by człowiek zastawiał pułapki na innych, nagle stwierdził, że czas, by karma do nas wróciła. I masz babo placek.
Niby to nic. Wydaje się to chwilą, sekunda na zerknięcie w ekran telefonu, by przejrzeć relacje znajomych. Nie dziwią nas zdjęcia obiadów, kaw, nagrań drogi, koniecznie z oznaczonym kierunkiem, koncertów, i tym podobnych. Z jakiegoś powodu czujemy niewyobrażalną potrzebę imponowania innym. Kto nie wie o czym mówi, niech pierwszy rzuci kamień. Ja po niego nie sięgam.
Gdy już jesteśmy (w końcu!) na tym urlopie, trzeba się pochwalić. Jak już dostałam te róże, to pokażę, że jednak ten chłop mnie kocha. A jak nie kocha, to przynajmniej kupuje kwiaty. Dobre i to. Gorzej jest jednak, jak ani kwiatów, ani wyjazdów.
Wtedy sytuacja się komplikuje. Wtedy trzeba coś wymyślić.
Bo tamta to się już pierścionkiem pochwaliła. A tamten samochodem. I każdy ma super życie, tylko ja nie mam. Spędzam zatem cztery godziny dziennie na social media i podglądam innych, zauważając jednocześnie jak to u mnie jest do dupy. I chcę coś zmienić, więc idę do kawiarni i robię zdjęcie kawie, ale nie dodaję, że smakowała jak woda z cukrem. Zmieniłem. Relację na Instagramie. Po co mają wiedzieć, że mi źle, skoro mogą myśleć, że dobrze?
A życie? Bez zmian.
Ale nie martwcie się, żyć nie swoim życiem można nie tylko w social mediach. Można nim żyć, jak się ma charakter podobny do mojego i się w odpowiednim momencie nie otrząśnie. Bo u mnie to wszyscy dookoła chcieliby mi dyktować, co mam robić: tatuaż – nie, wycieczka – nie, magister – tak, ta praca – tak, tamta praca – nie, długie włosy – tak, krótkie – nie, ten samochód – kup, tamten – nie sądzimy.
Tylko, że ja już skończyłam dwadzieścia cztery lata. I kompletnie nie czuję tej pracy, a czuję tamtą. I podobają mi się tatuaże. I pomysł na wycieczkę też mi się podoba. A to oznacza konflikt interesów.
Kiedyś moja głowa zrobiłaby sprytny myk i poprzestawiała szufladki. Zmieniłabym sposób patrzenia na rzeczywistość, żeby odpowiadał wymaganiom mam, tatów, babć i dziadków, przyjaciółek, chłopaków. Zdanie wszystkich dookoła byłoby nagle „moim” zdaniem, a ja miałabym łatwe życie. W końcu nigdy nie musiałabym zadręczać się podejmowaniem trudnych decyzji.
Tylko, że ja już tak żyłam. Zdążyłam już żyć po „ich”, zamiast po swojemu. Zdążyłam złapać się na piękne życie ludzi z social media. Tylko czy to jak ktoś patrzy na Twoje życie, czyni je lepszym? Czy to, że ktoś pomyślał, że kawa na Twoim zdjęciu była smaczna, sprawiło, że jej smak się poprawił?
Wątpię.
Z życiem jak z kawą. Dobre zdjęcie nie odda jego smaku i nie poprawi go.
Zaś babcia, siostra i sąsiadka nie będą oglądać Twojego życia, gdy przyjdzie na Ciebie czas. Sam będziesz musiał zrobić rachunek sumienia. Głupio tak czekać na to, aż Twoje życie mignie Ci przed oczami, by stwierdzić, że Ty żadnego życia nie miałeś.
Wskocz na Fanpage Pisadła i znajdź mądre teksty Justyny: TU.