Nie mam dzieci. Pomyślałam więc, że to decyduje o niemożności poruszenia tego tematu. Skoro tak mało wiem o rodzicielstwie, ktoś mógłby rzec, że nie mam prawa głosu. Mimo to zamierzam pisać dalej.
O macierzyństwie wiem tyle, że jest bardzo trudne. Wystarczy, że spojrzę na moją mamę i przypomnę sobie każdy moment, w którym trwała przy moim łóżku, gdy chorowałam. Każdy, w którym podnosiła mnie z podłogi, kiedy upadałam. I nawet teraz, gdy choroba otwiera szeroko paszczę i próbuje mnie pożreć – jej czujne spojrzenie, poranna wiadomość: „Jak się czujesz?”, analiza tego, jak wyglądam i jak mówię; czy jeszcze jestem.
Myślę o tych chwilach, w których miała dosyć. Była zmęczona, zagubiona, trwająca w beznadziei. Kiedy musiała nosić na barkach ciężar tak wielu światów. Czy nie popełniła żadnego błędu? Popełniła ich pewnie wiele. Czy żaden na mnie nie wpłynął? Pewnie, że wpłynęły. Czy to znaczy, że była lub jest złą matką? O wszechświecie drogi, absolutnie nie.
Rodzicielstwo wygląda pięknie w reklamach. Kiedy uśmiechnięta, ładnie uczesana i ubrana pani całuje stópki rechoczącego bobasa. Kiedy tata rzuca nastoletniemu dziecku batona, a ono przyjmuje go od niego z uśmiechem i zadowolone idzie do szkoły. Nie tylko reklamy idealizują wychowywanie dzieci i nie traktują rodziców jak ludzi. Ludzi, którzy – przede wszystkim – cały czas się uczą. Uczą się, jak być rodzicami. Bo pewnego dnia mała istota przychodzi na świat, a oni muszą oddać się jej bez reszty.
Rodzicielstwo jest proste w teorii. Tak samo jak w teorii proste jest życie: znajdź super pracę, zaoszczędź pieniądze, spełniaj marzenia, pracuj nad sobą, rozwijaj się, rób, co tylko chcesz.
Teoria.
Nigdy nie trać cierpliwości.
Teoria.
Zorganizuj się dobrze, a na wszystko znajdziesz czas.
Teoria.
Rozmawiaj z dzieckiem, a jak nie umiesz, poczytaj poradniki.
Teoria.
Jesteś dorosła, powinnaś wiedzieć, co powiedzieć lub zrobić.
Teoria.
Kochaj dzieci zawsze i bezwarunkowo.
Teoria.
W teorii wszyscy możemy być milionerami. Tak prawią niektóre poradniki. W praktyce jednak żyjemy, jak potrafimy i cieszymy się z trafionej w Lotto trójki, bo będzie na zakup kolejnego losu.
Nie dziwię się Twojemu zmęczeniu. Masz do niego prawo. Nie dziwię się zagubieniu, wątpliwościom. Zdarzają się każdemu. Nawet błędy, które tak bardzo sobie wyrzucasz – gdy wyciągamy z nich wnioski, zamieniają się w doświadczenie.
O rodzicielstwie wiem tyle, że to jedno z najbardziej odpowiedzialnych zadań na świecie. Nie ma niczego trudniejszego. Może być piękne, ale i traumatyczne. Jedno jest pewne – nie wygląda jak w reklamach. Nie działa tak, jak prawi teoria albo babcia Stefa i wujek Staszek. Jak każdy, kto nie zna twoich dzieci i sytuacji, ale wie lepiej.
Jesteś zmęczona. Popełniasz błędy i nie zawsze jesteś taką matką, jaką sądziłaś, że będziesz. W fantazjach wszystko ma swój porządek. Fantazje nie uznają potknięć.
Może nie sądziłeś, że zostanie ojcem tak wiele zmieni. I czasem nie do końca wiesz, czy to jeszcze Ty, Wy czy już oni.
Nosicie na swoich barkach największą odpowiedzialność – Wasze czyny i słowa kształtują człowieka. Ten człowiek stanie się częścią społeczeństwa. Jeśli dobrze się spiszecie – uczyni je lepszym. Jeśli dobrze się spiszecie, czyli (mówię do Was z perspektywy dziecka, którym przecież nadal jestem) – dacie sobie miejsce na naukę; dacie z siebie maksimum, a to maksimum to czasem nie sto, a siedemdziesiąt procent; innym razem zaś tylko dwadzieścia. Będzie dobrze, jeśli zostawicie też miejsce na błędy. Z błędów, jak powinien każdy z nas, będziecie wyciągać wnioski. Nauczycie się przepraszać. Bo nikt nie jest doskonały.
Wiem, że jesteście zmęczeni. Macie do tego święte prawo.