Powiedz mi, bo Ty wiesz najlepiej – czy to nie hipokryzja, pisać o tym, że perfekcja nie istnieje, już czwarty List, bo trzy ostatnie mi się nie podobały? Czy to nie hipokryzja usuwać kolejne pliki, powtarzając oskarżycielskim tonem głosu w głowie: „to jeszcze nie to”? Pytanie brzmi: ile Listów jeszcze będę musiała napisać, nim uznam, że któryś z nich jest idealny? Ilu nie napiszę, bo będę próbować utworzyć ten jeden? Ile czasu zmarnujemy, Ty i ja? Ty, nie mogący ich przeczytać i ja – mniej doświadczona o te inne, które nie będą miały szansy powstać?
Miałeś tak kiedyś? Gniotłeś kartki i wyrzucałeś je do kosza, próbując napisać idealny wiersz? Zmywałeś tysiąc razy kreskę na powiece, próbując namalować tę idealną? Kolejny raz szedłeś na siłownię i obce było Ci uczucie satysfakcji, bo za każdym razem, gdy stawałeś przed lustrem, Twoje żyły wypełniały rozczarowanie i niechęć? A może chodziło o idealnie skrojony strój, wygłoszoną prezentację albo CV?
Nie będę Ci prawić morałów, nie jestem typem mędrca. No dobra, czasem jestem, ale zdarza mi się to dopiero po kilku kieliszkach wina. Nie piwa, po piwie mój poziom inteligencji drastycznie spada, ale po winie bywa różnie. Czasem zamieniam się w mędrca i jestem wspaniałomyślna. Dzisiaj jestem trzeźwa i nie zamierzam się mądrzyć. Mało tego, powiem Ci, że Cię rozumiem. Wiem, jak to jest, czuć, że czegoś w Tobie brakuje. Twoje uda mogłyby być szczuplejsze, cera bardziej promienna, nos mniej kartoflany, wiedza rozleglejsza, a charyzmę fajnie byłoby ćwiczyć chwilę przed lustrem, jak w Simsach i już po chwili być jej mistrzem.
Jasne, że chciałabym być idealna. Wyglądać tak, że nikt by mi się nie oparł. Mówić tak, że każdy by rozumiał. Pisać tak, że każdy by czytał. Bywają dni za dużych swetrów, bałaganu na głowie i zdawkowego makijażu. Bywają dni niepisania, zwątpienia i niechceżyćenia. Trudne to, wiesz? Przyznać się do własnych słabości, ale ktoś kiedyś powiedział: Do doskonałości brakowało jej tego, że nie miała wad. Lubię dni, w które wydaje mi się, że moje wady czynią mnie wyjątkową.
W przeszłości, kiedy zastanawiałam się nad założeniem tej strony, chciałam pisać nie pod swoim nazwiskiem, lecz pod pseudonimem. Wiesz, dlaczego? Myślałam, że tylko wtedy będę w stanie pisać szczerze, od serca. Pierwszy dzień świąt dobiegł końca, nastąpił drugi, a ja siedzę w łóżku i pytam samą siebie: „Nie potrafisz być szczera pod swoim nazwiskiem?”. Kurde, może wyrosłam już z tego co ludzie powiedzą?
Podziwiam ludzi, którzy mówią kompleksom: „nie dzisiaj”. Podziwiam tych, które nie boją się kostiumów kąpielowych, ołówkowych spódnic i krótkich spodenek – ja się boję. Podziwiam kobiety, które bez makijażu uśmiechają się do zdjęć, a potem nie boją się sprawdzić efektu końcowego – ja się boję. Podziwiam akceptację oponki, cellulitu, czy rozstępów. Podziwiam, bo o ile wiem, że łatwo jest spojrzeć na drugiego człowieka i na jego wady machnąć ręką, albo co więcej – nie zauważyć ich, z samym sobą bywa gorzej. Z samym sobą bywa trudniej.
Nie. Po intensywnym namyśle stwierdzam, że wcale nie chcę być idealna, a wszystko sprowadza się do jednej anegdoty. Znam pewną osobę, która pod pewnymi względami rozumuje w bardzo nieskomplikowany sposób. Kiedy coś jej się nie podoba, nazywa to brzydkim. Kiedy coś jej nie smakuje, nazywa to niedobrym. Wtedy do akcji wkraczam ja i mówię: „To, że coś tobie nie smakuje, nie czyni tego niedobrym. To, że coś ci się nie podoba, nie czyni tego brzydkim”. Widzisz, do czego zmierzam?
Nigdy nie będę wyglądać tak, że wszyscy po kolei będą padać na mój widok z wrażenia. Niezależnie od tego, jak Matka Natura by się postarała, chirurg ponaprawiał, a ja się naćwiczyła. Nigdy nie będę pisać tak, że przemówię do wszystkich i każdy w moich słowach znajdzie otuchę. Zawsze powtarzam, że dlatego jest tylu projektantów, sklepów, czy nawet kolorów – bo każdy z nas lubi coś innego. Przyjrzyj się ludzkości – nawet bogów mają kilku. Który z nich jest więc prawdziwy? Który kolor jest najładniejszy, kiedy patrzysz na tęczę?
Powiesz mi, że dla każdego perfekcją jest coś innego. Dla Ciebie to jedno magiczne TO i do tego zamierzasz dążyć. Pamiętasz jak na początku tego Listu powiedziałam, że to już czwarte podejście, a ja nadal nie jestem zadowolona? Jestem pewna, że ten będzie ostatnim. Skleiłam go w całość z kilku, dodałam kilka słów od siebie i oto jesteśmy w domu. W każdym z trzech nieudanych Listów było coś wartościowego. We wszystkim, co tworzysz, robisz, jak wyglądasz, jest coś idealnego. Pewnie też coś nieidealnego, ale zastanów się – który z kolorów tęczy jest najładniejszy?
2 thoughts on “”
Comments are closed.