Witajcie!
Zebraliśmy się tu dzisiaj, ponieważ ktoś mi zaufał.
Wiem, szaleństwo, no nie?
A tak już całkiem serio, to dzięki temu zaufaniu miałam szansę przeczytać i zostać patronką książki pt. „Jak wydać książkę” autorstwa Andrzeja Zyszczaka, za co jestem szalenie wdzięczna. Dlaczego zdecydowałam się objąć tę pozycję patronatem? Z bardzo prostego powodu — podczas lektury poczułam, że to coś, co chciałabym przeczytać, zanim wzięłam się za wydawanie selfem swojej książki. Co więcej, zrozumiałam, że gdybym ją miała w dłoniach przed tym czasem, wielu błędów bym uniknęła, więcej bym wiedziała i czułabym się w tym wszystkim pewniejsza.
Ale ja już swojego pierwszego selfa mam za sobą i wiecie co? I tak wiele się z tej książki nauczyłam. Dacie wiarę?
Andrzej pisze tak, że chce się czytać. Zaproponowałam mu nawet napisanie powieści, ale twierdzi, że woli poradniki. Dla mnie bomba — mniejsza konkurencja, a poradniki pisać wręcz powinien, bo robi to świetnie.
Po lekturze powiedziałam mu, że tę książkę czyta się tak, jakby rozmawiało się z przyjacielem, który wszystko spokojnie i cierpliwie tłumaczy. I to szczera prawda. Poradnik jest napisany bardzo przystępnie. Tak, że każdy zrozumie nawet te zawiłe kwestie. A napisanie tego w ten sposób to niełatwa sztuka.
Cóż więcej mogę rzec?
Mam dla Was kilka pytań, które przygotowałam dla Andrzeja, on zaś był tak miły, że odpowiedział!
Może dacie się skusić na lekturę?
Endriu, napisałeś poradnik o wydawaniu. Twoja książka jest skierowana głównie do osób, które chcą wydawać same, a self-publishing zyskuje na popularności. Jak myślisz, dlaczego ludzie coraz częściej wybierają ten model?
Bo mogą! Self-publishing nareszcie przestał być kojarzony z bylejakością, a zaczął z solidnością i niezależnością. Coraz więcej osób nie chce być zdanych na łaskę i niełaskę wydawnictw – to osoby, które chcą brać sprawy w swoje ręce, bo wiedzą, że jak sobie pościelą, tak się wyśpią.
A taka niezależność potrafi być atrakcyjna również dla odbiorcy. Dobrze pokazuje to rynek gier indie (od independent), czyli popularnych indyków, które często tworzone są bez wielkich budżetów, ale za to z sercem i talentem. Tak samo jest z self-publishingiem (na Zachodzie znanym właśnie jako indie publishing) – to szansa na odkrycie czegoś mniej komercyjnego, innowacyjnego i niekoniecznie wpisującego się w trendy wydawnicze. Bo czego jak czego, ale pasji selfom odmówić nie można.
Co według Ciebie jest największą zaletą samodzielnego wydawania książek, co największą wadą?
Według mnie największą zaletą, a przy tym również najpoważniejszą wadą takiej drogi jest odpowiedzialność. Bierzemy na siebie ryzyko porażki, ale też zgarniamy cały blask sukcesu i zachowujemy prawa zarówno do utworu, jak i do wynagrodzenia. To od naszych decyzji zależy, czy wydamy książkę, która namiesza na rynku wydawniczym, czy niepotrzebnie wtopimy kupę kasy i zostaniemy z nienadającym się do czegokolwiek nakładem. Wszystko jest w naszych rękach.
No dobrze, a którą część lub jaki aspekt swojej książki uważasz za najważniejszy? Co jest w niej najcenniejsze?
Z finansowego punktu widzenia najcenniejsze są chyba rady dotyczące unikania kosztownych błędów oraz obniżania cen usług bez uszczerbku na jakości. To ta opłacalna część sprawiająca, że książka zwraca się błyskawicznie dzięki kilku sprytnym zabiegom i – mam nadzieję – trafnym uwagom. Bo wydać kasę w stylu YOLO można łatwo i szybko. Tylko po co?
Moim priorytetem przy procesie twórczym było jednak przekazanie jak najszerszej wiedzy w możliwie najlżejszy sposób i posiłkowanie się przy tym prawdziwymi przykładami. Czytelnicy twierdzą, że głowa paruje od liczby informacji, a mimo to książka jest pełna lekkości i humoru. Dokładnie o to chodziło
Dla kogo jest to książka?
Dla każdej osoby zainteresowanej lepszym poznaniem procesu wydawniczego. Zdecydowanie najwięcej wyniosą z niej self-publisherzy dopiero rozpoczynający swoją przygodę z wydawaniem, ale również ich bardziej doświadczeni koledzy i koleżanki, autorzy współpracujący z wydawnictwami tradycyjnymi, a nawet redaktorzy, korektorzy, składacze czy graficy zdołają się dowiedzieć wielu nowych rzeczy.
Powiedz mi, bo pisanie książki to jednak pisanie książki. Który etap pisania był dla Ciebie najtrudniejszy? Czy też cały proces był jak bułka z masłem?