Ahoj, Marynarze!
Dawno mnie tu nie było, ale przybywam pod wpływem natchnienia. Przybywam, ponieważ chciałabym Wam opowiedzieć dzisiaj o czymś, co może sprawić, że już nie będziecie się martwić o to, że czytelnicy znienawidzą Waszego bohatera.
Brzmi znajomo? Ale nie, nie czas na rozmawianie o Mary Sue. O tym, jak jej nie stworzyć, pisałam TU.
Dzisiaj chcę porozmawiać o czymś zupełnie innym. Dziś chcę porozmawiać o…
KONFLIKCIE WEWNĘTRZNYM POSTACI.
Zrobiłam rozmiar XL i pomalowałam różem, żebyście lepiej zapamiętali.
Znam dwie szkoły. Jedna z nich to szkoła Abbie Emmons, która dużo opowiada o konflikcie, druga zaś pochodzi z książki Creating Character Arcs autorstwa K.M. Weiland (i na niej bardziej się dzisiaj skupię). Obydwie te teorie jednak łączy jeden temat: Kłamstwo, w które wierzy bohater(-ka).
Kłamstwo, w które wierzy bohaterka.
To nie taka skomplikowana rzecz. Gdy na początku ustalacie temat przewodni powieści (o temacie przewodnim pisałam TUTAJ) zazwyczaj dopasowujecie go do lekcji, którą bohater przejdzie. Być może musi stać się mniej dumny, jak pan Darcy? A może musi zrozumieć, czym jest prawdziwa miłość, jak Bestia z „Pięknej i Bestii”? Albo zrozumieć, że nie musi być sama, żeby być wolna, jak Elsa z „Krainy Lodu”? Co by to nie było, naszą postać czeka lekcja do odrobienia. Na końcu książki, po tych wszystkich przygodach, które jej wymyśliliśmy, zmądrzeje. Stanie się fajną gościówą (Gościówą? Tak się jeszcze mówi?). I wszyscy będą zadowoleni, a już na pewno czytelnicy.
Ale to koniec. A zacznijmy od początku.
Żeby bohater musiał się zmienić, potrzebuje najpierw wady. I nie, na miłość wszechświata, nie bójmy się dawać bohaterom wad, a może jeszcze lepiej – spróbujmy z konfliktem wewnętrznym. Spróbujmy z Kłamstwem, w które wierzy bohaterka. Z kłamstwem, które fabuła naprostuje i sprawi, że postać wyjdzie z tego całego bałaganu jak nówka sztuka.
Dlaczego konflikt wewnętrzny? Dlaczego bohaterka ma wierzyć w jakieś Kłamstwo?
Z bardzo prostego powodu. Ludzie muszą się utożsamiać z naszą postacią. „Muszą” to mocne słowo, wiem. Przepraszam. Musi to na Rusi. W Polsce jak kto chce. A że Polska… Tak, znamy to. Ale wracając, bo gubię wątek.
Nie wystarczy, żeby postać lubiła film X i książkę Y. Z tym może utożsamić się może garstka osób, ale konflikt wewnętrzny? Wielkie nieba, z tym mierzy się każdy z nas. Codziennie.
Każdy z nas wierzy w jakieś Kłamstwo na temat świata lub nas samych. Być może fabuła naszego życia sprawi, że pewnego dnia przestaniemy w nie wierzyć (albo dobra terapia) i przejdziemy przemianę na lepsze. Kto to wie. Jak by jednak nie było, wiara w Kłamstwo i konflikt wewnętrzny to dwie składowe, które sprawią, że każdy zrozumie naszego bohatera. Może go nie lubić, ale go zrozumie. Bo z konfliktem wewnętrznym mierzy się każdy z nas. Nieustannie.
Jednym z podstawowych błędów, jaki popełniają autorzy na każdym poziomie zaawansowania, jest tworzenie problemów dla ich głównych bohaterów, które nie mają nic wspólnego z historią. Nie chodzi tu o oddzielenie tych dwóch kwestii, co niestety często się zdarza, ponieważ autor najpierw rozpracowuje historię i dopiero potem orientuje się, że nie uczynił jej wystarczająco osobistą.
M.A. Philis i Chris Huntley
Dlatego tak ważne jest, aby nasza historia zmieniła postać na lepsze. Ważne jest, żeby postać czegoś się nauczyła. Żeby się nauczyła, najpierw musi być w błędzie. Logiczne, no nie?
Stąd Kłamstwo.
A w jakie Kłamstwo może wierzyć nasza bohaterka?
- Szczęście innych jest ważniejsze niż moje własne („Trzeba było mnie zatrzymać”);
- Miłość nie jest bezwarunkowa, muszę na nią zapracować („Kocham chłopaka mojej babci”);
- Muszę być odpowiedzialna za wszystkich („Łączy nas nienawiść”).
I tak dalej, i tak dalej.
Jak sami widzicie, to tematy do rozpracowania. To Kłamstwa, w które postaci powinny przestać wierzyć. To Kłamstwa.
No dobra, ale czy to wystarczy? Wymyślam Kłamstwo i czytelnik pokocha mojego bohatera?
Hell, noł.
Żeby to było takie proste. Znaczy jest proste, ale na tej drodze czeka nas jeszcze jedna przeszkoda. Chociaż nie, nie przeszkoda. Raczej drogowskaz – Duch.
Duchy są straszne i tego się trzymamy. Ja wiem, że nie piszecie „Paranormal Activity”, czy jak to się nazywało, ale zostańmy przez chwilę z Duchem. Dlaczego? Bo jest nam szalenie potrzebny.
Duch jest powodem, dla którego nasza bohaterka wierzy w Kłamstwo.
Czyli czym, Pączusie? TAK. Naszym backstory. Ale nie tym backstory, które opowiada o niczym (o tym, jak pisać dobre backstory, nadawałam TUTAJ).
Przeszłość bohatera to potężne narzędzie. Wykorzystajmy je. Nie tylko pokażmy, w jakie Kłamstwo wierzy bohaterka, pokażmy też, dlaczego w nie wierzy. Co wydarzyło się w przeszłości, że teraz się boi? Dlaczego Kłamstwo depcze jej po piętach?
No właśnie. To coś, do czego potrzebujemy opisać przeszłość bohatera.
I uwierzcie mi, wada w postaci Kłamstwa i dobre wytłumaczenie go już mogą sprawić, że czytelnik ZROZUMIE, dlaczego postać błądzi. Bo najpierw błądzi przecież. Jest nienauczona swojej lekcji, bo lekcja będzie dopiero pod koniec książki, więc na początku błądzi po omacku. A czytelnik ma do tego cierpliwość, bo… rozumie.
Tak, to nie musi być skomplikowane.
I tak, powiedzmy to – taka postać może na początku irytować. Popełnia błędy, więc pewnie sprawi, że czytelnik będzie miał czasem ochotę trzasnąć książką o podłogę, ale jeśli ZROZUMIE, skąd biorą się pewne mechanizmy… nie będzie tak źle, zobaczycie.
Będzie dobrze.
__________________________________________________________
No, to by było na tyle! Trzymajcie się, Misie Pluszowe!
~Luszyńska
