Popełniamy kardynalny błąd, lekceważąc rolę antagonistów w powieściach.
Siły antagonistyczne bowiem, niezależnie od formy, jaką przyjmują, nie tylko pozwalają nam utrzymać napięcie w powieści, napędzają akcję, ale także są doskonałym narzędziem, które popycha protagonistów do przemiany (jeśli korzystamy z konfliktu wewnętrznego) oraz nieodłączną częścią Momentu Kulminacyjnego (o strukturze trzyaktowej więcej pisałam: TUTAJ), który tę przemianę udowadnia.
Jeśli pójdziemy na skróty i naszego antagonistę potraktujemy pobieżnie, nadal możemy napisać świetną powieść. Jednakże będzie jej brakować kluczowego elementu.
Co prawda siła antagonistyczna nie musi przybierać formy złoczyńcy.
To może być siła natury, konflikt wewnętrzny bohatera lub antagonista, który nie jest złem wcielonym, lecz jedynie przeciwnikiem protagonisty.
My zajmiemy się jednak przeciwnikami, którzy potrafią napsuć krwi. Złoczyńcami i takimi stworami, których czytelnicy nie cierpią, ale też w jakimś stopniu rozumieją ich działanie. Tymi niebanalnymi, którzy uczynią naszą historię jeszcze bardziej wciągającą.
To co – tworzymy łotrów?
Przypadki niszczą zabawę.
Przypadkiem to można katar złapać, wejść w psią kupę albo złamać rękę na pierwszej lekcji wychowania fizycznego w liceum… Chociaż lubię wierzyć w to, że po prostu Wszechświat chronił mnie tamtego dnia przed nadmiernym wysiłkiem. Szkoda tylko, że łamiąc mi kości.
Wracając.
Nie pozwólmy na to, żeby nasz złoczyńca był złem wcielonym, które… jest tylko złe, robi złe rzeczy, bo urodziło się złe i w sumie to cała jego rola.
No nie.
Jeśli w naszej opowieści pojawia się złoczyńca, pojawia się z jakiegoś powodu. W pewien sposób powinien on (lub ona) być dla naszych protagonistów wyzwaniem. Łączyć się z myślą przewodnią powieści i protagonistami. Jeśli główni bohaterowie mierzą się z konfliktem wewnętrznym, antagoniści podsycają problem.
Tak samo jak nasi protagoniści nie zostali wybrani przypadkiem do opowieści, antagoniści również nie powinni być przypadkowymi ziomeczkami z ulicy.
Cel.
Czynienie zła dla samego faktu czynienia zła… to oklepana sprawa.
Znaczy, dobra, wiem, że po świecie chodzą źli ludzie. Ale wierzę, że każdy z nich ma określony cel. Niekoniecznie od razu zagładę całego świata, choć tacy też się już przetaczali. Być może chodzi o wyeliminowanie jakiejś grupy etnicznej (cóż, historia pokazuje, że to bardzo prawdopodobne), pragnienie władzy lub pieniędzy. Wszystkie te przykłady są ludzkie i zbyt prawdziwe.
Potrzebujemy konkretów. Czy ta postać będzie zabijać niewinnych, bo sama chce być nieśmiertelna? Czy pragnie utrzeć komuś nosa? Ściągnąć kogoś na samo dno? Zyskać coś, co da jej nieograniczoną władzę?
Jaki jest konkretny cel?
Jeśli go poznamy, antagonist(k)a nabierze kształtu. Czytelnik będzie wiedział, w którą stronę zmierza historia, dlaczego ta postać się pojawiła i dlaczego może pokrzyżować szyki protagonistom.
Motywacja.
Czegokolwiek ktokolwiek chce, chce tego z jakiegoś powodu.
Dlaczego ta osoba pragnie właśnie tego? Nikt nie jest zbirem tylko po to, żeby być zbirem. Za wszystkim, co robimy, leży jakiś powód. Ćwiczymy, żeby się lepiej czuć. Czytamy, żeby się zrelaksować. Uczymy się, żeby w przyszłości zarabiać pieniądze. Zabijamy ludzi, żeby…? No właśnie.
Dlaczego antagonist(k)a ma właśnie taki cel?
Plan.
Na nic nam groźne cele i nawet najlepsze motywacje, jeśli nie ma planu. Jeśli wtajemniczymy w niego czytelników, będą wiedzieli, czego mają się obawiać. Nie da się obawiać czegoś, o czym nie mamy pojęcia.
To co innego wiedzieć, że jakiś koleś chce wybić połowę populacji, a co innego wiedzieć, w jaki sposób zmierza tego dokonać i zobaczyć kroki, które realnie przybliżą go do wygranej. Napięcie rośnie, katastrofa wisi w powietrzu. Tego nam trzeba.
Pięta Achillesa.
Nawet niezniszczalni są trochę zniszczalni (Tak, tak, widzę, co napisałam). Jednak byłoby to nudne, gdyby nie dało się kogoś w żaden sposób zranić. Nawet Superman miał swój kryptonit. Wiem, że Superman nie jest antagonistą, ale to nie zmienia faktu.
Jako że złoczyńca też człowiek, na pewno ma swój słaby punkt. To może być złoty pierścionek, horkruks, ale też ktoś, na kim mu zależy, jakąś niepewność, lęk… Do wyboru, do koloru! Osoba, która ma słabość, staje się, wbrew pozorom, ciekawsza. Czemu ciekawsza? Bo to czyni ją bardziej ludzką, a tym samym wiarygodną.
Backstory – opowiedz mi tę historię.
Nasz złoczyńca kieruje się w życiu jakimś błędnym przekonaniem, które skłania go do postępowania w taki, a nie inny sposób. Niezależnie od tego, jak bardzo chcielibyśmy w to wierzyć, ludzie nie rodzą się ani dobrzy, ani źli. Ludzie po prostu się rodzą, a życie ich doświadcza i formuje.
Jeśli ktoś pragnie czynić zło, czyni je z jakiegoś powodu.
Zawsze będę powtarzać, że backstory nie jest opcjonalne. Jest podstawą. Jesteśmy, jacy jesteśmy, właśnie dlatego, że czegoś w naszym życiu doświadczyliśmy i te doświadczenia nas ukształtowały. Podarowały nam nasze pragnienia i lęki. Podarowały błędne przekonania.
Wytłumaczenie, że ktoś jest zły, bo się taki urodził, to pójście na łatwiznę. Możemy wyciągnąć z tego dużo, dużo więcej.
Punkt widzenia zależy…
Wchodząc w buty antagonistów, trzeba nam pamiętać o jednej bardzo ważnej sprawie – oni w swoich oczach są protagonistami. Złoczyńca myśli, że musi robić to, co robi, ponieważ to przyniesie coś dobrego. Ma swoje racje, przy których obstaje. W swoich oczach jest bohaterem, a nie łotrem.
Zrozumienie jest kluczowe.
Nie usprawiedliwiaj swojego antagonisty, ale postaraj się go zrozumieć.
Po czym poznać, że dobrze skonstruowaliśmy złoczyńcę? Potrafimy zrozumieć, dlaczego zachowuje się w określony sposób. To zrozumienie świadczy o dobrze wykonanym backstory. I nie chodzi tutaj o wybielanie czyichś działań, głaskanie po głowie i mówienie „ale on jest taki, bo coś”. Absolutnie nie.
Nie usprawiedliwiamy, lecz rozumiemy, co z czego wynika.
Bez dowodów nie ma oskarżenia.
O złoczyńcy mogą krążyć najgorsze plotki, ale żadna plotka nie może się równać z zobaczeniem okrucieństwa na własne oczy.
Dlatego pozwólmy na to czytelnikom.
Antagoniści są bezwzględni? Pokażmy to. Są bezlitośni? Pokażmy to. Są brutalni? Pokażmy, pokażmy, pokażmy. Powiedzenie „Zobaczę, to uwierzę” nie wzięło się z kosmosu.
A zalety?
Wspominałam już, że świat nie jest czarno-biały? Jeśli nie, to przyszedł na to odpowiedni czas.
Bo świat jednak pomalowany jest na wiele kolorów. A ludzie są, jacy są. Ci dobrzy mają swoje wady. Altruiści bywają egoistyczni. Stoicy wybuchają czasem gniewem. A dupki mają zalety.
Co jest zaletą Twojego antagonisty? Co można powiedzieć o nim dobrego? Jest wybitnie inteligentny? Jest wspaniałym mówcą? Ma świetne poczucie humoru?
Podsumowanie.
Gdyby tak na to spojrzeć, stworzenie antagonisty wymaga od nas niemałego wysiłku. Pewnie podobnego do tego, który włożymy w stworzenie protagonisty, ale czemu się dziwić? To jedna z najważniejszych postaci w naszej powieści. Głupio byłoby zalepić.
Opisane wskazówki mogą nam pomóc stworzyć wiarygodnego antagonistę, który będzie miał pełne prawo uprzykrzać życie protagonistom i działać na nerwy czytelnikom.
To chyba dobra wiadomość, prawda?