Stań na piaszczystym podłożu. Sięgnij po kanister z benzyną i polej się nią. Czujesz, jak wsiąka w Twoje ubrania i powoli spływa po skórze? Zignoruj uczucie, symulujące topienie się i weź głęboki oddech. Lepiej? Teraz sięgnij do kieszeni. Czemu mi się przyglądasz? Przecież to Twój pomysł. Sięgnij do kieszeni. Wyjmij zapalniczkę. Zapal. Podpal się. Płoń. Spal się.
Przyjdą ludzie. Ogrzeją ręce, wyciągną nogi, naostrzą kije i nadzieją na nie kiełbaski. Zrobiłeś dobry uczynek, pomogłeś im. Dałeś im ciepło. Spaliłeś się, by ich ogrzać.
Wiem, Ty to zniesiesz. Uniesiesz prawdę, której inne barki by nie podźwignęły. Przyjmiesz ciosy, których inne ciała by nie przyjęły. Lepiej Ty, niż oni. Lepiej Twoje ciało, niż ich. Lepiej Twoje myśli. Lepiej Twoje życie.
Możesz ich ochronić, zamknąć w bąblu nieświadomości i uśmiechać się przez łzy. Wiem, że możesz. Tylko, co zrobisz, kiedy Twoje barki opadną, a ciało zdecyduje, że nie zniesie kolejnych ciosów? Kto wtedy będzie chronił ich bąbla i co się z nimi stanie, gdy on pęknie, a oni zostaną wystawieni na ból, którego nie mieli do tej pory okazji poznać?
Tłum swoje emocje latami, by nikogo nie urazić, a potem wybuchnij. Zmieć z ziemi wszystko, co stanie na Twojej drodze. Patrz w ich wykrzywione zdziwieniem twarze, które nie wierzą w ani jedno Twoje słowo, bo nigdy nie dałeś im cienia powodu, by teraz mogły uwierzyć.
Wyjmuj im papierosy z ust, wkładaj do swoich i patrz jak sięgają po następne. Teraz obydwoje palicie. Rzuć w kąt swoje ja. Rzuć aparat, farby, długopis, książki. Zapomnij o nich. Zapomnij o tym, że Ty też pragniesz, kochasz i potrzebujesz. Przyzwyczaj się do łez, bólu w mostku i zadrapań, które robisz sobie sam, gdy myśli jest za dużo w głowie. W końcu lepiej Ciebie, niż ich.
Nie kochasz siebie, co? Nie doceniasz, nie szanujesz, nawet chyba nie lubisz. W przeciwnym razie byś sobie tego nie robił. Bo czym tak naprawdę Twoje ciało i dusza zasłużyły sobie na ciągłe biczowanie? Nie działają tak, jak powinny? Nie sprawiają, że oddychasz i żyjesz? Zawodzą Cię i zdecydowałeś, że zasługują na karę?
Możesz spalić siebie, by ogrzać innych. Pamiętaj jednak, że każde ognisko kiedyś gaśnie, a kiedy zostanie z Ciebie tylko popiół, wiatr zabierze Cię ze sobą. Życie to gama uczuć, wydarzeń i szans – również Twoich. Nastaną chwile, w których będziesz chciał chronić innych, jak jakiś Superman, czy inny man, ale nie możesz pomóc temu, który nie chce pomocy. Nie możesz wkładać ludzi do szklanej kuli. Nie możesz pozbawiać siebie cennego życia. Pozbawianie życia jest nielegalne.
Kiedy mówisz to, co chcą usłyszeć, fałszujesz. Kiedy robisz to, co oni chcą, byś robił, mylisz kroki. Życie ucieknie Ci między palcami, gdy będziesz tak biegał z miejsca na miejsce, pędząc tam, gdzie wskażą. Uwierz mi, wiem, bo sama tak biegam. A gdy będziesz tak pędził, miniesz własny przystanek. Przegapisz, jak ta gapa, głupek, niedorajda, szansę swojego życia. Szansę na życie.
Może masz dziewięć żyć, kto wie. Ale w kieszeni masz jedno. Jeden pewniak. Jeden strzał. Możesz albo sam je przeżyć, albo pozwolić, by inni przeżyli je za Ciebie. Możesz wycelować wszystkie strzały tego świata w siebie, tylko powiedz mi – po co? Czy nie lepiej powstrzymywać ciosy, niż je na siebie przyjmować?
Proszę Cię. Proszę siebie. Nie stawaj w ogniu, by inni mogli piec sobie kiełbaski.
2 thoughts on “”
Comments are closed.