T LIST CZŁOWIEK NIENAWIŚĆ CIERPIENIE
To siedzi w oczach. Ale kto nie wie, czego wypatrywać, może się nie zorientować. To siedzi w zachowaniu – ale wyłania się dopiero w sytuacji kryzysowej, w momencie złości, przy zapalniku. W codzienności można mieć kłopot z dostrzeżeniem tego. To siedzi w słowach. Ale słowa słowami można ładnie maskować.
To małe gesty, drobne zdania, krótkie prychnięcia – tak małe, że często nie ranią w świadomość, a kłują w podświadomości. Tak małe, jak kropla, która drąży skałę, a później już nie ma kamienia, tylko sama woda.
Nienawidzisz. Wszystkich i wszystkiego, masz się za lepszego człowieka i nie boisz się mówić o tym głośno, swoją niechęć do innych i innego pokazujesz na każdym kroku. Ziejesz nienawiścią. A może przeciwnie – jesteś do rany przyłóż, ale gdy ktoś nadepnie Ci na odcisk, to tak jakby zerwał Ci skórę ze stopy. A Ty cenisz sobie zasadę „oko za oko, ząb za ząb”. Nie ma zmiłuj.
Znałam Cię aż za dobrze. Myślałam, że te krótkie wybuchy, od których w oczach miałam łzy, a w piersi gulę zamiast serca, są chwilowe. Że miną. Bo przecież Ty nie jesteś taką osobą, Ty kochasz. Myślałam, że Twoja nienawiść jest nieszkodliwa, że ten typ tak ma.
Ale Ciebie już nie ma, a Twoja nienawiść została, skierowana prosto we mnie, jak bezpański zaszczuty pies, gotów zaatakować w każdej chwili. Wije się, nie wiedząc co zrobić, a co gorsze – nie ma celu, na niczym mu nie zależy, a w sytuacji zagrożenia reaguje agresją. Ten pies nie ma w sobie uczuć innych niż złość.
U człowieka, który nienawidzi jest pustka – tak jak u tego psa – w miejscu serca. Wiele jest powodów. Nienawiść do innych, sączona niczym gęsty shake przez słomkę, bierze się z nienawiści do siebie. Jak bardzo źle trzeba o sobie myśleć, by fatalnie myśleć o innych? Jak smutnym i sfrustrowanym człowiekiem trzeba być, by patrzeć ślepo, przez swój pryzmat, bez kompromisów?
Bawisz się w boga, wydajesz wyroki, osądzasz, czujesz się jak sędzia na tronie – dajesz sobie ku temu święte prawo. Choć koło świętości to ono nie leżało… Nikomu nie przepuścisz, dawnej miłości, znajomemu z klasy, pani kasjerce. Ile lęku, niepewności musisz mieć w głowie, by złorzeczyć babce za ladą…
Wybaczanie to nie jest Twoja mocna strona, żywisz urazę, czujesz pretensje. Nie mieści Ci się w głowie pojęcie „to moja wina”, wina zawsze jest kogoś, Ty umywasz ręce. I tylko gdy patrzę w te zimne, ostre, puste oczy, czuję strach, niepokój, niepewność. Z takimi oczami można rodzonej matce wbić nóż pod serce.
Ja sobie mogę teraz napisać, że gdy wybaczasz, to odpuszczasz. Mogę napisać, że zrozumienie i próba postawienia siebie w skórze drugiej osoby ogromnie pomaga. Mogę napisać, że im bardziej nienawidzisz, tym mniej ludzi wokół Ciebie. Że złością nie osiągniesz nic. Że nie będzie w Tobie ciepła i spokoju, miłości i dobra, a Ty nie osiągniesz szczęścia. Mogę pisać. Pewnie i tak nie czytasz tego listu, to poniżej Twojej godności. Ale wiesz co – ja sama byłam po Twojej stronie barykady. A później usłyszałam „Idź przez życie z podniesioną głową, ale nie z zadartym nosem”. I narodziłam się na nowo.
Nie marnuj swojego życia, polub siebie.
Z.
2 thoughts on “”
Comments are closed.