O Pączusie Moje Lukrowane! Co to był za rok!
2023 był wspaniały. Wychodziłam z niego z podniesioną głową, pewna jak nie wiem co, że 2024 będzie kontynuował moją dobrą passę. Jakże się myliłam!
ALEŻ TEN ROK MNIE PRZETYRAŁ.
Słowo, jeszcze żaden nie dał mi tak po tyłku.
I nie chodzi tu nawet o samego raka (który, swoją drogą, wywrócił mi życie do góry nogami), ale też o wiele innych rzeczy, o których opowiem Wam zaraz.
Muszę przyznać, że to było istne szaleństwo. Jazda bez trzymanki.
Wszystko zaczęło się w styczniu, gdy zdiagnozowano u mnie guza na tarczycy. Potem poleciało już szybko. Pierwsza operacja trzydziestego stycznia. Druga w maju. Radioterapia w czerwcu. To po mnie przejechało.
Drugą sprawą były kwestie psychiczne. Lęk mnie zjadł. Do tego stopnia, że trzeba było zmienić leki, aby mi pomóc. Lekarz powiedział wyraźnie: „Tak nie da się żyć”, a ja tak sobie żyłam od dłuższego czasu, aż zostałam postawiona pod ścianą. Jak to zresztą w moim przypadku często bywa.
Jakby tego było mało, sama narzuciłam sobie presję zawodowo. Wzięłam się za fantastyczne, ale wymagające na mój ówczesny stan zlecenia. To też wymagało ode mnie wiele, choć jestem szalenie zadowolona, że mimo wszystko podjęłam się wyzwania.
Ale ten rok to również dwie napisane książki. Dwie wydane. Dwie podpisane umowy wydawnicze. To dwie przyjaciółki, które wyjechały z miasta i kraju. Wielka tęsknota.
To trzy wyjazdy w góry. Jeden ślub. Jedne targi książki. TOP dla wszystkich trzech audiobooków w Empiku. Jeden autostop. Świetne święta. Jedna utracona przyjaźń.
To wypady na grzyby. Remontowanie kampera rękoma męża. Jedno uratowane ze śmietnika krzesło. Przejażdżki pociągami byle gdzie, byleby jechać. To gigantyczne wsparcie rodziny i przyjaciół. Podróże raczej małe.
To informacja, że nie mam przerzutów, przekazana w dniu urodzin. Najpiękniejszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałam.
To również spotkania z przyjaciółmi, którzy mieszkają daleko. Wiele rozmów. Nagrań.
To moje układanie sobie w głowie wielu spraw. Znajdywanie skarbów w lumpeksie. Kawy wypijane z rodzicami. Masa małych-wielkich rzeczy, które sprawiały, że jakoś dychałam.
To był wymagający rok.
Cały czas czuję to w kościach. Ale wiecie? Ten rok pokazał mi też na kogo mogę liczyć. Zmienił mnie nieodwracalnie, ponieważ brak tarczycy wiąże się z wieloma następstwami. Muszę się po tym jakoś poruszać. Z wieloma sprawami muszę się pogodzić i to jest najtrudniejsze.
Wierzę jednak, że 2025 będzie lepszy. Będzie przygodą. Powiewem świeżości.
Mam wobec niego wielkie plany i jeszcze większe nadzieje. Niech przyniesie dobro.