Nie oszukujmy się, każdy z nas ma swój comfort film, który kocha.
I który mógłby oglądać, i oglądać, i za każdym razem przyniosłoby mu to radochę. To nie musi być wybitny film, może nawet i nie najlepszy, jaki w życiu wiedzieliśmy. Jest to jednak nasz film.
I ja dzisiaj o tym Wam opowiadam!
O moich comfort filmach, które kocham i mogłabym oglądać bez przerwy. To co, lecimy?
(Kolejność przypadkowa!)
Bridget Jones (2001, 2004, 2016)
Byłam, jestem i będę fanką Bridget. Zarówno książek, jak i filmów. Mogłabym oglądać ten film trzy razy jednego dnia, a i tak będę się śmiać, wzruszać i po prostu cieszyć każdą minutą. Ubóstwiam Renée Zellweger… Matko, co ja gadam. Ubóstwiam tam wszystkich, ale ją przede wszystkim. Ubóstwiam nawet to, że nawiązują do „Dumy i uprzedzenia” by Jane Austen.
No kocham.
Zakochana Jane (2007)
Zawsze będę płakać na tym filmie. Nie ma innej możliwości. Będę płakać i jeszcze się z tego cieszyć, bo uwielbiam… Tak, przyznaję się. Między innymi Jamesa McAvoya. Co zrobisz? Nic nie zrobisz.
I chociaż wiem, że ten film ma niewiele wspólnego z rzeczywistym życiem Jane Austen, nic nie szkodzi.
Buntownik z wyboru (1997)
Nie dziwię się, że Matt Damon i Ben Affleck zgarnęli za ten film Oscary. Nie dziwię się, że Oscara zgarnął Robin Williams. Zrobili ten film bezbłędnie. Widzieliście jakieś błędy? Nie mówcie mi o nich, bo i tak mnie to nie ruszy.
Ilekroć myślę o „Buntowniku z wyboru”, czuję ucisk w dołku. Jest zachwycający i będę do niego wracać jeszcze milion razy.
Duma i uprzedzenie (2005)
Bardzo mi przykro, ale gdyby ktoś przyłożył mi nóż do gardła i nakazał z tych wszystkich filmów wytypować taki, który stanąłby na podium, bez zawahania się wybrałabym „Dumę i uprzedzenie”. Wykonanie to sztuka w najczystszej postaci. Tak, dobrze słyszeliście. Mogłabym oglądać bez dźwięku (nie tylko dlatego, że znam tę historię na pamięć) i po prostu podziwiać obraz. Też bawiłabym się przednio.
Narzeczony mimo woli (2009)
Ostatnio uświadomiłam sobie, że uwielbiam większość filmów z Sandrą Bullock. Ten jednak jest moim ulubionym. Dajcie spokój, jak z tym walczyć? Z jednej strony mamy motyw enemies to lovers, a z drugiej (no prawie!) odnalezionej rodziny (MÓWIĘ, ŻE PRAWIE). Dodajmy do tego jeszcze stuck together i to, że ten romans to nie tylko romans, ale też sympatyczna wewnętrzna podróż bohaterki.
Emma (2020)
Ten obraz! Naprawdę to kolejna ekranizacja, którą mogłabym po prostu podziwiać. Widzieliście, jak ten film WYGLĄDA? Oczywiście nie powiem, że Anya Taylor-Joy nie spisała się na medal w roli Emmy, bo zagrała bezbłędnie, jednak to wszystko dopełnia TAKA charakteryzacja, scenografia i reżyseria, że to głowa mała. No i nie mogłabym nie wspomnieć o Mii Goth w roli Harriet. Cudowna!
Ja cię kocham, a ty śpisz (1995)
Mówiłam już, że mam słabość do filmów z Sandrą Bullock, no nie? I tu mnie macie. Znów mamy motyw odnalezionej rodziny (WIEM, ŻE NIE DO KOŃCA) i po prostu taki ciepły klimat, że moje serce zostało podbite w ekspresowym tempie. I co zrobię? Ano nic nie zrobię.
Małe kobietki (2019)
To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. A jednak od drugiego już zaskoczyło. Podobnie jak w przypadku „Dumy i uprzedzenia” czy „Emmy” zagrało również to, że ten film jest po prostu pięknie zrobiony. Poza tym historia oparta na miłości rodzinnej oraz walce o swoje marzenia nie mogłaby mnie nie trafić. Pod tym względem jestem wyjątkowo łatwa. Co zrobić?
Marsjanin (2015)
Przyznajcie, że tego filmu się tu nie spodziewaliście! A jednak „Marsjanin” zasługuje na to, aby się tu znaleźć. Przede wszystkim dlatego, że podczas lektury książki mało co rozumiałam, a i tak zajebiście się bawiłam. W czasie seansu rozumiem zdecydowanie więcej, a sama historia dostarcza mi tylu emocji, że… to czysta radocha.
Coco (2017)
Tak naprawdę w tym miejscu mogłoby pojawić się jeszcze kilka innych bajek: „Piękna i Bestia”, „Mulan”, „Herkules”, „Nowe szaty króla”, „Planeta Skarbów”… Jak widzicie, lubię bajki Disneya. Mimo to wybrałam „Coco”, ponieważ ostatnio do tej właśnie opowieści mam największy sentyment. Dlaczego? Ponieważ historia Coco i jego rodziny mnie zabiła. Serio, zabili mnie. Rozszarpali na kawałki, podeptali, a potem posklejali na nowo i matko, jakie to było cudowne uczucie. Dlatego.
I to by było na tyle!
Z pewnością o czymś zapomniałam, ale postaram się aktualizować tę listę, bo czemu nie!
Nie wiem, czy wiecie, ale kiedyś zrobiłam podobny wpis o serialach — O TUTAJ.
A na dzisiaj już kończę. Mam nadzieję, że być może dzięki tej liście ktoś z Was również pozna swój nowy comfort film ❤
Ściskam!
1 thought on “Poznajmy się lepiej, czyli: jakie filmy mogłabym oglądać setki razy?”
Comments are closed.