Należę do bardzo ułożonych osób. Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że w poprzednim wcieleniu żyłam na dworze królewskim i musiałam być poprawna politycznie, a przy tym zawsze grzecznie uśmiechnięta (bo w przeciwnym razie ucięliby mi głowę), klasnęłabym w dłonie, bo w końcu wszystko ułożyłoby mi się w jedną całość. Taka właśnie jestem – uprzejma, miła, ważę słowa, aby nikogo nigdy nie urazić. Nie wychodzę też przed szereg, bo zazwyczaj nie widzę takiej potrzeby. Nie usłyszycie ode mnie jak skarżę się głośno na czyjąś zbyt wolną pracę lub kłócę się z wykładowcą, bo mam inne poglądy. Może to źle, a może po prostu szanuję to, że wykładowca ma swoje zdanie, a ja mam swoje. I tyle.
Trochę to trwało – szłam tam, gdzie wskazywały drogowskazy. Robiłam to, co mi mówiono. Gdy czegoś mi odradzano, pokornie się wycofywałam. Miałam jakieś swoje marzenia, ale marzyłam o nich tak, jak marzy się o księciu z bajki. Z łokciem opartym o parapet, czekając na cud.
Plan był prosty: skończyć szkołę, napisać maturę, zdać, iść na studia, a po studiach znaleźć pracę. Szłam tą drogą bardzo długo, ale nagle coś się zmieniło, coś przeskoczyło. Zepsuło się.
Zaczęło się od czegoś, co nazywam piekłem. Czasem, który był dla mnie tak trudny, że w pewnej chwili bałam się, że go nie przetrwam. Bolało bardzo i gdy o tym czasem wspomnę, podziwiam samą siebie za to, że przetrwałam, choć dziwię się, że tak długo na to pozwalałam.
Piekło mnie zmieniło, choć początkowo nie w sposób, w jaki ktokolwiek chciałby się zmieniać. Zmieniło się moje zachowanie, moją pokorę i ułożenie. Nadal byłam miła, ale uciekałam od rzeczywistości. Gdy piekło się skończyło, powoli doszłam do siebie. Wydałam książkę, wygrałam konkurs i nagle zaczęło do mnie docierać, że tym łokciem na parapecie nic nie zdziałam. Gdy będę chodziła za drogowskazami, zobaczę to, co już wszyscy widzieli. Gdy wycofam się, gdy mi nakażą, nie zrobię tego, czego ja chcę.
Nie jestem typem szaleńca, ale przestałam przejmować się tym, czego się ode mnie oczekuje. Szanuję drogowskazy i ostrzeżenia, mijam je z uśmiechem i jeśli czegoś pragnę, idę po to. Gdybym słuchała wszystkich rad, które dostałam chociażby od rodziców, byłabym teraz w innym miejscu. Bez moich podróży, mężczyzny, bez swojej pracy, osoby, jaką teraz jestem. Wiem, że zawsze chcieli i chcą dla mnie najlepiej, ale ich najlepiej nie zawsze jest moim. To, co wypada zrobić, nie zawsze jest tym, co należy.
Nadal uśmiecham się do Was i jestem miła, bo po prostu taka jestem. Tyle, że przy tym wsiadam w auto i jadę w świat. Śpię w samodzielnie stworzonym kamperze, jeżdżę na grilla w styczniu i piszę do Was Listy.
Oczekiwania, zasady, konwenanse – były przed nami i będą po nas. Tylko, że nas już nie będzie. Może chociażby z tego powodu nie warto się nimi aż tak przejmować.
rozwoj osobisty inspiracja życie rozwoj osobisty inspiracja życie rozwoj osobisty inspiracja życie rozwoj osobisty inspiracja życie rozwoj osobisty inspiracja życie rozwoj osobisty inspiracja życie rozwoj osobisty inspiracja życie rozwoj osobisty inspiracja życie rozwoj osobisty inspiracja życie
Do Ciebie, który dajesz wolność i Do Ciebie, który się zmieniasz.
Fanpage Pisadła: KLIK
2 thoughts on “”
Comments are closed.