Kiedy myślę o temacie, na który zdecydowałyśmy się w tym tygodniu, widzę siebie. Widzę siebie, siedzącą na podłodze w szafie i płaczącą jak dziecko, w głos. Widzę rany na swoim ciele, wymierzone kary za to, że zrobiłam coś nie tak, jak powinnam. Widzę te blizny do dzisiaj, kilkadziesiąt, w różnych miejscach.
I wiem, jaki niektórzy mają stosunek do podobnych problemów. Wiem, jak przymykają jedno oko i jaką łatkę mi doszywają, gdy się dowiadują. Nagle z mądrej, uśmiechniętej dziewczyny, staję się tą głupiutką i słabą psychicznie. Ale wiecie co? Nie ma we mnie niczego słabego. Doszłam do momentu w swoim życiu, w którym wiem, że nie wstydzę się siebie i tego, jaka jestem, czy byłam. To prawda, robiłam sobie krzywdę, gdy chciałam się ukarać. Był to jedyny sposób na rozluźnienie napięcia, które pojawiało się w moim ciele. Uczucie nie do wytrzymania. A co robimy, gdy znajdujemy się w pokoju, w którym się pali? Szukamy drogi ucieczki.
Dlaczego Wam o tym opowiadam?
Bo nie potrafiłam przestać. Nie potrafiłam przetłumaczyć swojej głowie, że wcale nie zasługuję na karę. Mogę mieć swoje zdanie, popełniać błędy i odejść, kiedy mam na to ochotę. W mojej głowie tworzyły się niewidzialne łańcuchy. Samobiczowałam się. Zraniłaś kogoś – zasługujesz na to samo. Chciałam wziąć na barki cierpienie całego świata i nieść je tak przez życie, a za każde potknięcie się, bić się pięściami po twarzy.
Czasem nie potrafimy przestać. Niezależnie, czy chodzi o toksyczny związek, jedną lampkę wina za dużo, czy tabletki przeczyszczające. Nieistotne, czy to opakowanie papierosów, krytyczne spojrzenie w lustrze, czy kolejna niepotrzebna rzecz kupiona za pieniądze, których nie mamy. Może to bezsilny płacz w poduszkę, a może poświęcanie własnego dobra dla innych. Czasem dążymy do autodestrukcji, a gdy ktoś o tym wspomni, na naszą twarz wpełza bezczelny uśmiech. Na coś trzeba umrzeć.
Dzisiaj już nie chcę siebie za nic karać. Niektórzy powiedzą, że z tego wyrosłam, ja powiem, że nauczyłam się szacunku do siebie. Szanuję więc swoje zdanie, uczucia, każdy krok, który robię. Jeśli się potykam, pozwalam sobie poleżeć, a potem wstaję. Jeżeli kogoś ranię, przepraszam go za to, ale nie próbuję na siłę leczyć jego ran. Rozumiem to, że każdy człowiek na ziemi różni się od pozostałych, ma inny gust i opinie. Nie możemy zgadzać się ze wszystkimi i to jest właśnie w nas najpiękniejsze.
Nie czuję się słaba. Czuję się silniejsza, niż kiedykolwiek. Czuję, że spełniam swoje marzenia, realizuję pasje, uczę się, pracuję, kocham, śmieję się i cały czas rozwijam. Nie płaczę nad rozlanym prosecco. Jestem silna, bo jestem dobra dla ludzi. Jestem silna, bo przestałam.
Nie chciałam Ci prawić morałów; mówić, co powinieneś, a czego nie. Zamiast tego chcę Ci pokazać, że można przestać, jeśli tylko się chce. Jeśli zaś nie potrafisz tego zrobić, musisz usiąść sam ze sobą i zastanowić się. Odpowiedzieć sobie na pytanie: czy czuję się wolny?
A potem zawalcz o swoje szczęście. Słabości nie czynią nas słabymi, lecz ludzkimi. Pamiętajcie.
> Do Ciebie, który pozwoliłeś jej odejść i Do Ciebie, który nie potrafisz zaufać <
> Polub nasz Fanpage i bądź na bieżąco z paplaniną Luszyńskiej: KLIK <
motywacja ból jak ulga
2 thoughts on “”
Comments are closed.